Dzień 15
Pogoda – przynajmniej tutaj na południu jest bezdeszczowa, lecz pochmurna. Dzisiaj planujemy dojechać do Sintry, więc szybko po śniadaniu pakujemy się i ruszamy. Tym razem postanowiliśmy jechać autostradami – by jak najszybciej dojechać do celu. Przed nami 4- 5 godzin jazdy. Niestety pogoda z każdą kolejną godziną robi się coraz gorsza. Pada – jest bardzo pochmurno, chmury nad nami są bardzo, bardzo nisko. Wjeżdżamy do Sintry w deszczu. Jesteśmy bardzo zawiedzeni. Z trudem znajdujemy miejsce parkingowe – i co teraz ? Najbliżej mamy do Rezydencji Regaleira.
Pierwszym właścicielem rezydencji był Antonio Augusto Carvalho Monteiro. Chociaż rezydencja powstała w 1910 roku – aż trudno w to uwierzyć. W rozległym parku umieszczono wiele architektonicznych elementów – wieżyczki, fontanny, słynną studnię inicjacji.
Deszcz na szczęście nieco osłabł, więc mogliśmy zrobić chociaż kilkanaście zdjęć .
I tutaj niestety musieliśmy się poddać – zaczęło padać tak intensywnie, że udaliśmy się na zarezerwowany wcześniej nocleg.
Dzień 16
Dzisiaj oddajemy samochód. Jedziemy więc do Lizbony na lotnisko. Z małym trudem znajdujemy dość duży budynek w którym zdaje się samochody. W budynku tym mieści się kilka wypożyczalni, więc należy odszukać swojego pośrednika. Zdanie samochodu znowu wiązało się z lekkim zdenerwowaniem. Pamiętacie – jak wyglądało wydawanie samochodu? Obejrzany był nawet od spodu. Tymczasem oddanie – wyglądało zupełnie inaczej – facet sprawdził jedynie, czy auto jest odpowiednio zatankowane, powiedział, że rozliczenie za autostrady i drogi płatne będzie przesłane na maila – i to tyle.
Z walizkami idziemy do metra. Na lotnisku należy kupić najpierw kartę magnetyczną, która kosztuje zaledwie 0,50 E i dopiero wówczas ją zasilić. Karta jest ważna na metro, tramwaje, autobusy i pociąg w okolicach Lizbony. Stan środków na karcie wyświetlany jest każdorazowo przy „kasowaniu”karty. Co więcej, jeśli w ciągu godziny zmienimy np. linię tramwajową, to z karty zejdzie nam opłata za jeden przejazd. To tyle na temat biletów. Ładujemy karty na kwotę 15 E i jedziemy.
Nasz nocleg zarezerwowany jeszcze w Polsce mieścił się w pobliżu punktu widokowego de Santa Catarina. Punkt widokowy – wiadomo musi być wysoko – niemałym więc wyzwaniem było podejście z walizami. Jesteśmy na miejscu – ale co z tego. Dopiero teraz zauważam, że na na potwierdzeniu rezerwacji nie ma numeru domu. A uliczka nie należy do najkrótszych – a za to dość stromych. Pamiętając jak wyglądał dom, w którym miał mieścić się nasz apartament ( dumnie brzmi) wytypowaliśmy ten właściwy – ale nadal nie wiemy jaki numer mieszkania. Dzwonimy do wszystkich – nikt nie odpowiada, ani nie otwiera. Cóż – pozostaje telefon do Polski , do naszego internetowego pośrednika. Na szczęście wszystko jest ok, właściciel powinien przyjść za 0,5 godziny. Cóż, żal nam czasu – ale czekamy. Właściciel – bardzo przyjemny Gość – pokazał nam mieszkanie – tylko jedno ale – nie miało ono okien. No nie , przepraszam – miało jedno w drzwiach. Całość jednak była bardzo dobrze wyposażona , urządzona z klimatem – i w rezultacie byliśmy bardzo zadowoleni z tego lokum.
Tym bardziej , że z „buta” mogliśmy zwiedzać samo centrum Lizbony.
Widok z miejsca naszego noclegu
Idąc w stronę Chiado mijamy Elewador da Bica. Nocą uliczka ta jest pełna gwaru. Mnóstwo, mnóstwo ludzi, alkoholu i nie tylko…
Naszą wędrówka po mieście nie miała charakteru zaliczania kolejnych punktów wskazanych w przewodniku. Stąd też nie wszystkie zdjęcia potrafię w tej chwili dokładnie opisać. Poniżej – Kościół św. Rocha
Mieliśmy też okazję zwiedzić kolejnego dnia muzeum św. Rocha
Kolejny wspaniały widok z punktu zwanego Bramą Słońca
Słynny Elewador de Santa Justa
Przepiękna fasada dworca kolejowego zaprojektowanego pod koniec XIX w. przez Jose Luisa Monteirę . Ulica wiodąca do Placu deo Comercio. Łuk triumfalny
Katedra Largo da Se
Nasze nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Trzeba odpocząć by jutro … no właśnie zapowiada się ładna pogoda – a więc decyzja – wracamy do Sintry.
Dzień 17
Zapowiada się ładna pogoda. Korzystając z komunikacji miejskiej tramwajem nr 15 jedziemy do dzielnicy Belem. Wysiadamy przed klasztorem Hieronimitów.
Stajemy w dość długiej kolejce do kasy – ale nie ma co się zniechęcać. Kolejka przesuwa się dość szybko, więc po 20 minutach jesteśmy w środku ( bilet kosztuje 12 euro).
Budowę klasztoru rozpoczęto w 1501 roku. Jest przykładem stylu manuelińskiego. Przepiękne krużganki i wnętrze kościoła wzbudza w nas ogromny zachwyt.
Na zwiedzanie całości warto przeznaczyć około 1,5 godziny.
Po wyjściu z klasztoru idziemy na nadbrzeże i kierujemy się w stronę pomnika Odkrywców i słynnej Wieży Belem.
Zatrzymujemy się przed ogromnym pomnikiem, który przedstawia fragment statku wraz z załogą gotową do drogi.
Idąc dalej wybrzeżem dochodzimy do Wieży Belem. Przed wejściem do wieży ogromna kolejka – i tym razem podejmujemy decyzję , by pominąć zwiedzanie wnętrz. Obchodzimy ją zatem z różnych stron, robimy fotki, wracamy do centrum Lizbony i kierujemy się w stronę dworca kolejowego Rossio.
Korzystając z naszej karty jedziemy pociągiem do Sintry. Naszym celem jest Pałac Narodowy Pena.
Niestety od dworca do bramy wejściowej jest kilka kilometrów , więc chcąc zaoszczędzić czas skorzystaliśmy z lokalnego transportu. Spod dworca co kilka minut odjeżdża autobus , który zatrzymując się co chwilę, biorąc kolejnych turystów – dojeżdża w końcu przed bramy ogrodów. Koszt takiego transportu to 7 euro od osoby. Bilet jest ważny w dwie strony.
Z kolei bilet pozwalający zwiedzić pałac i ogrody – to wydatek 14 euro
Pałac położony jest w centrum ogromnego parku . Wybierając się tutaj warto zwrócić uwagę na pogodę, bowiem widoki z samego pałacu są przepiękne.
A pałac? Kolorowy, bajkowy, ciekawy – może i kiczowaty – ale na pewno – wart zobaczenia.
Powoli zaczęły nadciągać ciemne chmury. Widoczność, z każdą chwilą stawała się coraz mniejsza. Park stał się przez to jeszcze bardziej bajkowy i tajemniczy.
Dzień 18
To już przedostatni dzień naszego pobytu w Portugalii .
Zwiedzamy ponownie Lizbonę odwiedzając nowe miejsca, oraz wracając do tych sprzed dwóch dni.
To tutaj jedliśmy najwspanialsze ciasteczka pasteis de nata
Jedząc ciasteczka i popijając przepyszną kawę można jednocześnie obserwować przez szybę cały proces produkcji tych słodkości.
Z uporem maniaka kolejny już raz fotografujemy słynny tramwaj nr 28
Dochodzimy do barokowo-klasycystycznej Bazyliki da Estrela, którą ufundowała Maria I w podzięce za urodzenie syna.
Na przeciwko Bazyliki rozciąga się przepiękny park da Estrela
Zaraz po wyjściu z tego parku – trafiamy na kolejny – równie ciekawy
Kierujemy się do kościoła św Antoniego – i po drodze mijamy znane nam już wcześniej miejsca
Ogromne wrażenie zrobiło na nas wnętrze spalonego kościoła św. Dominika. Po trzęsieniu ziemi w 1755 roku – kościół został odbudowany. Jednak w roku 1959 – od palących się świec wybuchł pożar. Świątynię tylko częściowo odnowiono – pozostawiając ślady pożaru.
Idąc dalej – widzimy pozostałości pałacu Convento do Cormo. W trakcie trzęsienia ziemi właśnie odbywała się msza św. Odbudowując miasto – postanowiono jedynie zabezpieczyć mury, a budynek miał być przypomnieniem o tragedii.
Wejście do zamku św. Jerzego.
I docieramy do kościoła św. Antoniego – patrona Lizbony.
Wieczorem – jeszcze raz kierujemy się w stronę placu do Comercio, docieramy nad Tag . Idąc w stronę , z której docierały do nas dźwięki muzyki docieramy do placu, na którym odbywał się jeden z koncertów w ramach Luzofonii. Muzyka Bitori Nha Bibinha porwała do rytmicznych tanów cały plac. I to było wspaniałe zakończenie naszej podróży po Portugalii.