Urlop w lipcu ? Zawsze mówiłam, że nie dla nas. Tym razem w sierpniu miał się pojawić nowy członek rodziny , ale o tym w osobnym wpisie – i spontanicznie kupiłam bilety do Podgoricy. Szybki plan, rezerwacja noclegów i samochodu. O ile z noclegami nie było najmniejszego problemu – o tyle z samochodem już tak. Nawiązałam kontakt z Polakami pośredniczącymi w wynajęciu samochodu. Początkowo otrzymałam informację, że jest dostępny ( toyota yaris), po dwóch dniach – info, że zamiast 6 -dni – dostępny jest tylko na cztery dni. Ok. Poprosiłam jednak , gdyby coś się zwolniło – to nadal chcemy autko na 6 dni. I znalazło się – Toyota Yaris – 6 dni – 300 euro. Zadowolona zaczęłam pakować walizki, a tymczasem zapytanie czy nie chcielibyśmy kabrioletu – za tę samą cenę. Nie, nie chcieliśmy. Zapowiadano ponad 30 stopniowe upały i chcieliśmy mały zgrabny samochodzik. Co się okazało na miejscu ? Cierpliwości – o tym w kolejnych wpisach.
Autorem zdjęć i większości opisów jest mój mąż. Mój wkład w ten opis to dołączony film
Lądujemy w Podgoricy. W najbliższym kiosku kupujemy kartę na internet (10€). Samochód z wypożyczalni już na nas czeka. Koszt to 50€/dzień czyli 300€. To nie jest oczekiwana Toyota Yaris ale VW Golf Sportsvan. Okazuje się, że następnego dnia dostarczą nam ten zamówiony samochód. A zatem jedziemy do Baru. Trzeba przyznać, że znalezienie naszego noclegu nastręcza nam trochę trudności. Po kluczeniu wąskimi i stromymi uliczkami ostatecznie docieramy do tego miejsca. Zaletą tego noclegu jest jego cena. Podkreślę – tylko cena. Udajemy się na wieczorny spacer na nadmorską promenadę. Po drodze mijamy Sobór św. Jana Włodzimierza i Pałac króla Mikołaja.
2. Pierwszy kierunek dzisiaj to Stary Bar. Wiemy, że bardzo ucierpiał w trakcie trzęsienia ziemi w 1979 roku. Wiele historycznych budowli zostało zniszczonych. Ładną uliczką docieramy do ruin twierdzy. Po zakupieniu biletów spacerujemy wśród malowniczych pozostałości fortecy.
Później kierujemy się na imponujące jezioro Szkoderskie, do Virpazar. Wjazd do miasteczka kończy się porażką. Warto zamiast wjeżdżać do miejscowości skierować się po drugiej stronie ulicy – i tam jest parking na kilka samochodów. Pod szosą jest dodatkowe przejście na drugą stronę – czyli do Vipazaru.
W miasteczku kierujemy się na okoliczne wzgórze skąd roztacza się widok na jezioro porośnięte nieskończoną ilością lilii wodnych. Można również udać się na 2-godzinny rejs (10€/osobę). Ale ostatecznie rezygnujemy z takiej możliwości ponieważ chcemy jeszcze udać się na punkt widokowy Pavlova Strana. Oczywiście po drodze zatrzymujemy się kilkukrotnie aby podziwiać krajobrazy rzeki Crnojevica, która wpada do Jeziora Szkoderskiego.
W końcu, dość krętą i wąską drogą, docieramy na miejsce skąd roztacza się charakterystyczny widok. Na pewno warto trochę pokręcić kierownicą aby tutaj dojechać.
Ruszamy dalej w kierunku Budvy. Omijamy miasto i zatrzymujemy się dopiero przy wysepce (połączonej z lądem groblą) Sveti Stefan. Wysepka jest kompleksem hotelowym i w zasadzie jest niedostępna dla turystów.
Dlatego po nieudanej próbie dostania się na pobliski parking udajemy się w dalszą drogę. Zatrzymujemy się tylko dla podziwiania widoków.
Pod wieczór jeszcze raz spacerujemy wybrzeżem Baru i zwiedzamy Sobór św. Jana Włodzimierza.
3. Dzisiaj kierujemy się do Kotoru na kolejny nocleg. Po drodze zatrzymujemy się w położonym na wzgórzu Monastyrze Gradiste w pobliżu Buljaricy. Roztacza się stąd widok na zatokę.
Potem jeszcze zatrzymujemy się w Budvie. Oczywiście bezpłatne parkingi są przepełnione. Ale znajdujemy parking płatny (5€) gdzie zostawiamy samochód i udajemy się starówkę. Ponoć większość została odbudowana po trzęsieniu ziemi. Niespiesznie spacerujemy uroczymi uliczkami a następnie wzdłuż murów obronnych opasających stare miasto. Z dziedzińca cytadeli rozciąga się widok na pobliską wyspę. Dalej kierujemy się na okoliczną plażę mijając charakterystyczną rzeźbę „Baletnicy” na tle murów obronnych.
. Kolejny nasz przystanek to już Kotor nad zatoką o takiej samej nazwie. Znajdujemy naszą „miejscówkę”. Okazuje się, że to bardzo dobra lokalizacja. Widać stąd już wzgórza z murami okalającymi wspaniałą starówkę. Udajemy się tam i po krótkim spacerze jesteśmy już na „dolnych” murach. Murami miejskimi obchodzimy stary Kotor aby późnij zapuścić się w gąszcz wąskich średniowiecznych uliczek. Spacerujemy niespiesznie w tym klimatycznym labiryncie między kamiennymi budynkami. Nie decydujemy się na spacer w górę murami obronnymi. Ponoć roztaczają się stamtąd niesamowite widoki. Ale jest bardzo gorąco i dlatego rezygnujemy z tego pomysłu.
Wracamy do samochodu i udajemy się drogą wzdłuż zatoki do pięknego miasteczka Perast. Po kilku próbach zaparkowania samochodu udaje nam się znaleźć miejsce. Możemy stąd podziwiać widok na dwie pobliskie wyspy: Św. Jerzego i sztucznie usypaną wyspę Matki Boskiej na Skale. Stromymi schodami w dół dostajemy się na przybrzeżną promenadę. Widać, że to właśnie wzdłuż wybrzeża toczy się życie mieszkańców tego uroczego miasteczka.
Po powrocie do Kotoru udajemy się jeszcze raz na starówkę, tym razem pięknie oświetloną. Na głównym rynku trwają przygotowania do koncertu symfonicznego na otwartym powietrzu. Zgromadziło się mnóstwo słuchaczy. W dali widać oświetlone mury obronne. Wokół panuje ożywiony gwar.
4. Po śniadaniu ruszamy malowniczą trasą: drogą P22 a następnie P1 do Parku Narodowego Lovcen z Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza. Z drogi roztaczają się oszałamiające widoki Zatoki Kotorskiej. Co chwilę zatrzymujemy się w jednej z licznych zatoczek przy drodze. W oddali widnieją zarówno Kotor jak i Tivat.
Docieramy do granic Parku. Za wjazd obowiązuje opłata w wysokości 2€/osobę. Na końcu drogi docieramy do Mauzoleum. Wejście kosztuje nas 5€/osobę. Do samego grobowca prowadzą schody ze 461 stopniami. Kawałek dalej jest jeszcze punkt widokowy. Niestety krajobraz jest przymglony. Prawdę mówiąc według mojej subiektywnej oceny drogę w samym Parku Narodowym mogliśmy sobie darować, ponieważ widoki z wcześniejszej części trasy wydawały mi się ciekawsze.
Po powrocie do Kotoru objeżdżamy Zatokę drugą stroną wybrzeża. Trasa jest również bardzo malownicza. Mamy okazję podziwiać Perast od strony morza. W oddali widnieją również widziane wcześniej z miasteczka wyspy Św. Jerzego i Matki Boskiej na Skale.
Po powrocie na nasz nocleg jeszcze raz idziemy na wieczorny spacer po uliczkach starówki. Przy nabrzeżu stoi ogromny wycieczkowiec. Mamy okazję obserwować manewrowanie tego statku podczas wypływania na pełne morze. Robi to rzeczywiście duże wrażenie.
5. Jedziemy w kierunku Jeziora Pivsko aby później skierować się na nasz następny nocleg w Zabljaku. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze raz na parkingu przy Perast skąd mamy świetny widok na pobliskie wyspy. Kierujemy się dalej na północ między jeziorami Slansko i Krupac aby dotrzeć do sztucznego zbiornika Jezioro Pivsko.
Jego turkusowe wody rozlewające się wśród wysokich brzegów wyglądają przepięknie. Docieramy do miejscowości Pluzine. W pobliżu, nad taflą wody odbywają się zjazdy na linie tzw. Zip Line. Więcej widać na załączonym fimie.
Stamtąd, po krótkim postoju ruszamy w górę, na drogę P14,
do punktu widokowego kanionu rzeki Piva. Wspinamy się mozolnie
a naszym oczom ukazują się coraz piękniejsze widoki. Trasa prowadzi przez pasmo górskie Durmitor do Zabljaka. Jest to ponoć najładniejsza trasa widokowa Czarnogóry. Przemierzając ją trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Zatrzymujemy się co chwilę aby podziwiać krajobrazy. Przy okazji takiego postoju kupujemy pyszny, ciemny miód u przydrożnego sprzedawcy. W ten sposób docieramy do Zabljaka, najwyżej położonej miejscowości w Czarnogórze (1456m n.p.m.).
Pod wieczór udajemy się jeszcze krętą i wąską drogą na pobliski punkt widokowy kanionu Tary. Widoki gór były naprawdę ładne. Kanion Tary jest jednak na tyle odległy od tego miejsca, że trudno było go dojrzeć.
6. Plan na dzisiaj to kanion Tary. Udajemy się na most Durdevica na Tarze, jeden z symboli kanionu. Głęboko w dole wije się koryto rzeki. Widać stąd, że kanion jest bardzo głęboki, ponoć najgłębszy w Europie ale o tej porze roku nie ma zbyt dużo wody.
Jedziemy kawałek trasą P4 wzdłuż koryta rzeki do Premcanskiego Mostu. Tak naprawdę to kładka, którą ciężko dostrzec z drogi. Zatrzymujemy się na malutkim parkingu i przechodzimy na drugą stronę rzeki. Po krótkim spacerze ruszamy dalej aby zatrzymać się w miejscu, z którego można zejść bezpośrednio nad Tarę. W tej chwili raczej przypomina uroczy górski potok.
Drogą P5 udajemy się w poszukiwaniu wodospadu Skakavica. Zjeżdżamy w dół, do kanionu Nevidio. Po wodospadzie nie ma śladu, ale kanion jest bardzo urokliwy. Wędrujemy korytem rzeki Komarnica.
Niezbyt głęboka woda jest bardzo przyjemna. Po dłuższej chwili woda robi się głębsza, a ściany stają się strome. Stąd ruszają chętni na kanioning.
Po południu udajemy się jeszcze nad polodowcowe górskie Crno Jezero (2×3€), czyli po prostu nad Jezioro Czarne. To takie czarnogórskie Morskie Oko. Z tą różnicą, że można w nim pływać. Miejsce bardzo urokliwe, niestety złapała nas tam burza i deszcz.
7. Dzisiaj jedziemy na ostatni nocleg w Czarnogórze, do stolicy kraju Podgoricy. Zatrzymujemy się jeszcze w kilku miejscach aby utrwalić sobie w pamięci widok tutejszych krajobrazów górskich. Następny cel naszej podróży to XVII-sto wieczny prawosławny monaster Ostrog „przyklejony” do skały. Krętymi serpentynami dojeżdżamy do tzw. dolnego monastyru skąd wspinamy się w górę piękną ścieżką do głównego klasztoru. W zasadzie można podjechać wyżej samochodem ale my decydujemy się na taki wariant. Trasa okazuje się bardzo urokliwa, chociaż dosyć stroma. Ścieżką pielgrzymuje sporo ludzi. Niektórzy z nich wędrują boso. Zostawiają też skarpety na poboczu. Widocznie taki obyczaj. Najprościej ujmując klasztor Ostrog ma takie samo znaczenie w Czarnogórze jak Jasna Góra w Polsce.
Oczywiście monastyr jest znacznie znacznie skromniejszy. Spora grupa wiernych oczekuje w kolejce aby oddać cześć św. Bazylemu Ostrogskiemu. Z tarasów roztacza się rozległy widok na okolicę. Zaczyna trochę grzmieć dlatego ruszamy już z powrotem. Droga w dół rzeczywiście okazuje się zdecydowanie łatwiejsza. Teraz już zmierzamy bezpośrednio do Podgoricy. Wieczorem udajemy się jeszcze na zwiedzanie miasta. Prawdę mówiąc jesteśmy zawiedzeni. Ruiny murów obronnych, kamienny mostek i wieża zegarowa. To w zasadzie wszystko.
8. To już koniec naszej przygody w Czarnogórze. Ruszamy na lotnisko. Dobrym pomysłem okazuje się podróż taksówką (10€). Teraz już tylko oczekiwanie na samolot. Lotnisko nie jest duże w przeciwieństwie do zamieszania jakie tam panuje. Ostatecznie samolot odlatuje z godzinnym opóźnieniem.