Borneo – część druga – Sabah

Dzień siódmy

Lądujemy w Kota Kinabalu po północy. Rezerwując hotel – skorzystałam też z możliwości zamówienia transportu do hotelu. Kierowca już na nas czekał. Sam hotel i pokój zrobił na nas ogromne wrażenie. Wykupiłam nocleg w jakiejś promocji – a standard przewyższał znacznie nasze oczekiwania. Mieszkaliśmy na 6 piętrze z  widokiem na zatokę i domy na wodzie

Rano ruszyliśmy do portu. Pierwsza nasza wycieczka – to wyspa Mamutik. 

Niebo było jednak zachmurzone.  Sama plaża dość ładna – jednak jest to miejsce tak często odwiedzane przez turystów , że niestety zbyt widoczny był tu brud, śmieci. Dowodem na to były spotkane jaszczury.

Kilka godzin spędziliśmy na leżakowaniu i pływaniu. Oczywiście – skoro słońca nie było – zapomnieliśmy o kremach. Wieczorem na własnej skórze – oj, jak bolącej, przekonaliśmy się o konieczności stosowania filtrów – nawet , gdy nie ma słońca.

Dzień ósmy

Jest słoneczko na niebie. Płyniemy na Sapi.

Znowu lenistwo, snorkeling. Jest przepięknie.

Po południu idziemy na  lokalny rynek, a wieczorkiem , obserwując zachód słońca, rozkoszujemy się pyszną, grilowaną rybką.

Dzień dziewiąty

Musimy się dostać do Parku Narodowego Kinabalu.

Ale jak ? Busem ? Godzina czekania – a my mamy jeszcze w planie wędrówkę po parku pod Kinabalu i wizytę w Poring Hot Springs. Wybieramy taksówkę. Dwie godziny jazdy , które kosztowały nas po przeliczeniu na polską walutę  – 40 złotych  – i jesteśmy na miejscu.  Godzinny spacer po parku  i rozglądamy się za transportem do Poring Springs. Wynajmujemy małego busa j jedziemy . Czy warto?  Jest to ładnie zagospodarowany teren, można pochodzić wśród drzew na mostach rozwieszonych  w ich górnych partiach.   Na koniec baseny – i na to radziłabym się nie nastawiać. Są to wybetonowane baseny z ciepłą wodą.

Dzień dziesiąty 

Rano, na tarasie, jemy śniadanko  podziwiając jednocześnie okolicę.

Jest piękna pogoda, czekamy na transport nad Kinabatangan.

W drodze zatrzymujemy się na chwilę podziwiając okolicę.

Docieramy na miejsce. Dostajemy malutki domek.

Przed nami dwa dni obserwowania przyrody. Wykupiona jeszcze w Polsce wycieczka – to dwa trekingi po dżungli – w tym jeden w nocy, oraz kilka rejsów łodzią po Kinabatangan.

Pierwszy rejs łodzią – i mnóstwo wrażeń. Przewodnik stara się wypatrzeć po drodze zwierzęta, podpływa, zatrzymuje się na chwilę. Rejs trwa ponad godzinę. 

Wieczorem wychodzimy w dżunglę. Było nas sześciu plus przewodnik. Popatrzył na nas krytycznym okiem – i spytał, czy jesteśmy pewni, że się dobrze ubraliśmy. A my – w adidasach, sandałach. No chyba dobrze….. Jest ciepło. Idziemy. Nie , to niewłaściwe słowo. Wpadamy  po kostki w muł i grząski teren. Wsłuchujemy się w odgłosy lasu – i to jest niesamowite. Co prawda nie zobaczyliśmy żadnego żyjątka, ale wracamy bardzo zadowoleni. A jacy brudni…….

Adidasy lądują w koszu na śmieci. Nie idzie ich domyć. Jak się okazało – można było pożyczyć kalosze – ale nasz przewodnik „zapomniał” nam o tym powiedzieć.

Dzień jedenasty-dwunasty

Spędzamy na pływaniu łodzią i obserwowaniu przyrody

 

W wolnych chwilach spacerowaliśmy w okolicy ośrodka.

Dzień trzynasty – piętnasty

Koniec naszej trzydniowej przygody z rzeką – teraz czas na nurkowanie . Jedziemy do Semporny.

Sama miejscowość – nieciekawa. Jest to jednak najlepszy punkt wypadowy do nurkowania na Similianach. Wykupiliśmy trzy wycieczki nurkowe – Matakin, Mabul i Sibuan. Ja  – snorkeling – Janusz – nurkowanie. Powiem krótko – na pewno chciałabym tu jeszcze wrócić.

Wyprawy na Matakin i Mabul. Za każdym razem płyniemy około godziny. Mijamy domy na wodzie.

Rafa koralowa jw tych miejscach jest rzeczywiście przepiękna. Ja jedynie pływając po powierzchni niejednokrotnie widziałam ogromne żółwie.

 

Zatrzymując się na Mabul jest okazja zobaczyć ogromną różnicę kulturową. Z jednej strony widzimy łodzie na których dosłownie żyją, mieszkają całe rodziny – z drugiej strony bogate resorty.  

Największe wrażenie zrobiła jednak wyspa Sibuan.  Tutaj z uwagi na zbliżający się lot – oboje jedynie pływaliśmy z rurką. Rafa przepiękna, znowu wiedzieliśmy ogromne żółwie. Wysepka jest malutka. Na niej –  tylko jedna wioska oraz militarna jednostka.      

Jutro jedziemy do Tawau, skąd lecimy do Kuala Lumpur. Samolot mamy wieczorem. Niestety  – był to chyba najgorszy dzień naszej wyprawy, bowiem 6 godzin spędziliśmy na lotnisku.

Dzień 17 

Ponownie Kuala Lumpur.  Rano ruszamy pociągiem do Jaskini Batu.

Od Kuala Lumpur oddalone są o 13 kilometrów.  Pociągi jeżdżą co 20 minut. z KL Sentral

Jest to system grot – cel pielgrzymek miejscowych hinduistów. Już z daleka widać ogromny, 43 metrowy posąg boga wojny – Murugana   

 

Wszędzie biegają makaki. Trzeba uważać , by nie stracić aparatu , czy też czapki…

Wracamy do Kuala Lumpur i ponownie trafiamy pod Petronas Towers

 

Wchodzimy do jednego z centrów handlowych

Oczywiście nic nie kupujemy. Kierujemy się na targ w poszukiwaniu pysznego jedzenia.

Z daleka widać również słynną wieżę telewizyjną

Wracamy do hotelu. Rano mamy samolot do Bangkoku.

Dzień ostatni

Bangkok w jeden dzień ? Oczywiście zbyt mało, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.

Idziemy do Wielkiego Pałacu.

Zwiedzanie zajmuje nam ponad dwie godziny. Kierujemy się nad rzekę, gdzie po drugiej stroni stoi przepiękny Wat Arun – Świątynia Świtu. Z braku czasu – podziwiamy ją jedynie z daleka. Wiemy, że jeszcze tu wrócimy, więc nas pewno będzie to to punkt obowiązkowy do zwiedzenia.

Tymczasem wędrujemy do do Świątyni Leżącego Buddy.

Na koniec bierzemy tuk-tuka i jedziemy na Złote Wzgórze.

Wracamy powoli centrum 

Na lotnisku podziwiam przepiękne storczyki

Podsumowanie:

Cała wyprawa była dosyć intensywna.  9 lotów udało się zrealizować bezproblemowo, terminowo. Jedyny problem mieliśmy z transportem wewnętrznym. Płaci się za transport – i nie ma znaczenia, czy jadą dwie , czy 5 osób. Dwa razy niestety zabolało… ale za to szybko docieraliśmy do celu i mogliśmy więcej zobaczyć. Hotele rezerwowałam jeszcze w Polsce. Nie traciliśmy więc czasu na szukanie noclegu. Noclegi w przeliczeniu na pln nie są zbyt drogie, więc, jeśli mamy niewiele czasu warto zrobić wcześniejsze rezerwacje. Wspomniany nocleg w Kuching reklamowaliśmy jako niezgodny z ofertą i rezerwacją – i otrzymaliśmy zwrot kasy za dwie niewykorzystane noce.

Jedzenie smaczne i bardzo tanie. Wycieczki – czyli Kinabatangan i nurkowanie – nie należały do najtańszych, ale wrażenia rekompensowały w pełni wydane MYR-y.

Rok późnej ponownie wybraliśmy się do Azji – ale to już materiał na kolejny wpis.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *